Wokół puszki od lat krąży wiele mitów i niejasności, które ostatnio coraz śmielej zaczęły rozwiewać browary kraftowe, a także piwni popularyzatorzy. Jeszcze do niedawna większość piwoszy uważała puchy za opakowanie gorsze, mniej szlachetne i niedoskonałe. Wynikało to między innymi z przekonania, że smak piwa z aluminium różni się od tego ze szkła, właśnie na niekorzyść puszki. Jak jest naprawdę?
Dawno dawno temu…
Pierwszy rozlew do puszki miał miejsce w Stanach Zjednoczonych, w 1933 roku. Do stalowej wówczas puchy trafiło piwo Krueger’s Special Beer warzone przez Gottfried Krueger Brewing Company. Pierwsze opakowania nie posiadały znanej dziś wszystkim perforacji, po wciśnięciu której mogło popłynąć piwo. Aby się go napić, trzeba było przebić stalowe wieczko w dwóch miejscach (dodatkowy otwór miał odpowietrzyć puszkę celem wygodnej konsumpcji). Równocześnie istniały też puszki zamykane na kapsel, podobnie jak w butelce. W 1958 roku do produkcji weszły puszki z aluminium, które rok później miały już wbudowaną, charakterystyczną zawleczkę do otwierania (tzw. pop tab). Mechanizm był prosty – zawleczkę się pociągało, a następnie zdejmowało, odsłaniając otwór do picia. Pozostały w ręku aluminiowy element – wyrzucało pod nogi. Otwieranie puszki udoskonalił Daniel F. Cudzik, który w 1970 roku wynalazł znany do dziś system press button can. Był on nie tylko wygodniejszy ale i bardziej przyjazny środowisku, ponieważ po wciśnięciu perforowanego kawałka aluminium do puszki, zawleczka (kluczyk) zostawała na miejscu. Ostatnią technologiczną nowinką są specjalne maszynki, które ściągają wieczko, robiąc z puszki gotową do picia szklankę, a także puszki full aperture, mające całkowicie zdejmowane wieczka.
W Polsce puszki pojawiły się w 1991 roku i przez kolejne dekady powtarzany był mit o ich rzekomej niedoskonałości.
Na rynku dostępne są zróżnicowane pojemności oraz kształty puszek. W kraju nad Wisłą najpopularniejsze są te o pojemności 0,33 litra oraz 0,5 litra, ale w sklepach można również spotkać piwa 0,44 l; 0,55 l oraz 0,568 l (angielska Pinta). Obok standardowego kształtu puchy, do piwa wykorzystuje się także „szczuplejsze” puszki sleek (używa ich m.in. Browar Fortuna, do piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA).
Puszkowe pomówienia
W 2011 roku zaczęliśmy wchodzić w zupełnie inną, piwną rzeczywistość. Rewolucja, jaka została wtedy zapoczątkowana, oprócz popularyzacji rozmaitych piwnych stylów, zaczęła zmieniać świadomość konsumentów, również w temacie puszek. Ostatnie lata dostarczyły nam odpowiednio dużo wiedzy oraz przykładów, które potwierdzają – pucha nie jest zła. Ba! Jest lepsza od butelki. Dlaczego?
Zacznijmy od czysto praktycznych przyczyn. Puszka jest wygodniejszaw dystrybucji i łatwiej się ją przechowuje oraz magazynuje (można ustawić na sobie aż 4 palety z pustymi puchami oraz 3 palety z puszkami napełnionymi. W przypadku butelek będzie to kolejno – 1 paleta butelek pustych (2 to już duże ryzyko) oraz maksimum 2 butelek napełnionych piwem). Jest to szczególnie ważne dla browarów, które wysyłają do hurtowni oraz sklepów całe palety piw. Podobnie jest z kartonami. Wypełnione puszkami pudła są poręczniejsze i zajmują zdecydowanie mniej miejsca niż butelki. Są również lżejsze (pucha waży około 15-20 g, natomiast butelka ok. 200-300 g), co ma znaczenie podczas opłacenia faktury za transport, który dla browarów jest usługą regularną.
Dodatkowe złotówki można również zaoszczędzić na ewentualnych stratach, których po stronie puszek jest zdecydowanie mniej. Aluminiowe, wypełnione piwem opakowanie nie jest podatne na uszkodzenia tak bardzo jak szkło.
Puszka ceniona jest przede wszystkim za utrzymanie jakości piwa. Aluminiowe ścianki chronią piwo przed zdradliwymi promieniami światła. Dzięki takiej ochronie, dobrze nachmielone piwo będzie oddawało aromat użytych w nim chmieli, a nie wątpliwego posmaku “marichuanopodobnego”. „Efekt maryśki” jest spowodowany przedostawaniem się promieni UV, które powodują zmiany chemiczne w obecnych w piwie Alfa Kwasach. Aromat potocznie nazywany „skunksem” szczególnie znany jest z zielonych butelek, które stanowią najmniej skuteczną ochronę przed słońcem. W puszce kolor nie gra roli, dlatego sięgając zarówno po srebrne czy czarne aluminium, możecie być pewni, że promienie UV do środka się nie dostaną.
Światło to nie jedyny „cichy zabójca” piwa. Równie niebezpieczna jest nadmierna ilość tlenu, która dostaje się do piwa podczas rozlewu. Utlenianie się piwa jest naturalne, a stoi za nim czas. Przyspieszyć je może nieszczelność opakowania, co częściej zdarza się w przypadku szklanej butelki, gdzie najbardziej newralgiczny punkt stanowi koniec szyjki z zaciśniętym kapslem. Puszkowa aluminiowa zbroja jest bezpieczniejsza i podobnie jak przed promieniami słonecznymi, chroni też piwo przed ponadprogramowym tlenem, a także zapewnia przyjemne warunki termiczne, dzięki którym piwo szybciej się chłodzi (aluminium świetnie przewodzi ciepło).
Niestety, podczas rozlewu do puszki piwo jest bardziej narażone na oksydację. Przyczyną tego jest pozostanie w pustym jeszcze opakowaniu nadmiernej ilości tlenu, którego nie można pozbyć się tak łatwo, jak w przypadku butelki. Tam powietrze usuwane jest pompką próżniową, co w przypadku puszki jest niemożliwe. Jak więc sobie radzić z tlenem? Puszki przed rozlewem należy przeczyścić dwutlenkiem węgla, a następnie poprawnie przeprowadzić rozlew.
Zapuszkowani
Prawidłowy rozlew to warunek utrzymania jakości piwa, zarówno w aluminiowym, jak i szklanym opakowaniu. Obecnie, polskie browary kraftowe korzystają z 3 możliwości puszkowania swoich wypustów. Największą popularnością cieszy się mobilne puszkowanie, które w Polsce pojawiło się w 2018 roku. Jako pierwsi, z mobilnej linii skorzystali Browar Pinta (zapuszkowane: DDH IPA Hazy Disco) oraz Birbant (zapuszkowani: Citra (Fruity DDH Imperial IPA), Powder Man (DDH New England IPA) oraz Jules (Raspberry Double Robust Porter)).
Puszkowanie mobilne odbywa się na zlecenie. Browar zgłasza przybliżoną datę rozlewu, zapisuje się w kolejce i czeka na przyjazd komercyjnej mobilnej linii do puszkowania, która jest podłączana i uruchamiana we wskazanym browarze. Dodatkowo, podczas rozlewu naklejane są na puszki etykiety i po całym procesie, browar zostaje z napełnionymi, gotowymi do sprzedaży puszkami.
Mobilna aparatura do puszkowania ma jednak to do siebie, że po robocie odjeżdża, dlatego coraz więcej browarów skłania się ku stałej instalacji, na miejscu, w browarze. Własne linie do puszkowania uruchomiły już m.in. Browar Pinta, Nepomucen, Browar Jana, Stu Mostów, Maryensztadt oraz Inne Beczki. To świetna inwestycja, która w dłuższej perspektywie przynosi oszczędność kapitału, a w krótszej – oszczędność czasu. Browar może puszkować kiedy tylko chce, co skutkuje jeszcze świeższym piwem dostępnym na rynku. A jeśli komuś brakuje miejsca w browarze, z pomocą przychodzą kompaktowe linie 2 w 1, na kilka stanowisk, które można wykorzystywać zarówno przy rozlewie do puszek, jak i butelek.
Trzecią opcją zapuszkowania piwa jest wysyłka piwa do stacjonarnego browaru, który specjalizuje się w komercyjnym puszkowaniu piwa. Tak robi m.in. Browar Fortuna, który swoje bezalkoholowe piwa puszkuje w Niemczech.
Obecnie, aby trafić do puchy wcale nie trzeba szastać wielkimi pieniędzmi. Czasy, kiedy ten rodzaj opakowania wiązał się ze sporymi wydatkami (wyprodukowanie piwa w puszce było niemal 2 razy droższe niż jego odpowiednik w butelce) mamy już za sobą. Aktualnie, przy zbliżonej sprzedaży piwa, koszt wyprodukowania piwa w obu opakowaniach jest podobny.
Na zdrowie!
Kilkadziesiąt lat „złej sławy” puszki, przyniosło jeszcze jeden powszechny mit, który powinien zostać natychmiast wyjaśniony. Mowa o rzekomym, rakotwórczym wpływie aluminium na zdrowie. Aluminium nie należy do najbezpieczniejszych metali – to fakt. Należy jednak pamiętać, że znajdujące się w puszce płyny nie mają niebezpiecznego dla zdrowia, bezpośredniego kontaktu z aluminium. Puszkę od środka chroni powłoka (lakier), która zapobiega przenikaniu się niebezpiecznych związków do piwa. W internecie krąży filmik ukazujący niewidoczną podczas spożycia „zaporę”, chroniącą zawartość puchy LINK https://www.youtube.com/watch?v=b7B5NTElOWM
Poza tym, trzeba pamiętać, że aluminium niebezpieczne jest tylko w określonej dawce, a sam glin zawiera masa produktów spożywczych, leków czy urządzeń codziennego użytku. W naparze herbaty znajduje się na przykład od 2 do 6 mg/l, w antyperspirancie od 50 do 75 mg/dawka) a w puszce z napojem 0,04 – 1,0 mg/l.
Uświadamiając sobie istniejącą, dodatkową ochronę puszki, znika strach przed kontaktem z aluminium. Podobnie jest z owianym legendą metalicznym posmakiem, który po przelaniu zawartości puszki do szkła, również znika. Metaliczność można odczuć jedynie wtedy, gdy popijamy piwo prosto z puchy i mamy kontakt z niezabezpieczoną częścią wokół otworu puszki. Tak naprawdę problem istniał jedynie w dalekiej przeszłości, kiedy opakowania były jeszcze stalowe, a ich wnętrza nie były dostatecznie zabezpieczone. Jeśli jednak Wasza świadomość zasugeruje Wam nuty metaliczne w smaku, wystarczy sięgnąć po szkło. Picie ze szklanki załatwia sprawę, ale do tego prawdziwych beer geeków zachęcać nie trzeba.
Skoro jesteśmy już przy kwestiach zdrowotnych, warto pochylić się również nad zdrowiem naszej planety. I tu puszka wydaje się być lepszą alternatywą. Aluminium w 100% podlega recyklingowi, co daje korzyść nie tylko dla matki-Ziemi (ponowne wykorzystanie zużytej puszki do produkcji obniża emisję dwutlenku węgla), ale też dla naszej gospodarki, gdyż recykling jest zdecydowanie tańszy niż produkcja opakowania od podstaw. Poza tym, aluminiowa puszka z racji jej wartości, jest obiektem zainteresowań zbieraczy złomu, którzy na opakowaniu po krafcie mogą zarobić. To właśnie dlatego puchy nie są zbyt często widywane wśród porzuconych w miejscach publicznych śmieci.
Szklana butelka również może być odzyskana, jednak w porównaniu do aluminiowej puszki, recykling szkła wymaga znacznie większej energii. Kłopotliwe bywa też segregowanie butelek, które należy sortować kolorami.
Dodatkowo, puszka charakteryzuje się dużą wytrzymałością na wysokie ciśnienia, zapewnia łatwiejszą pasteryzację oraz nie jest postrzegana jako niebezpieczna, przez co można ją wnosić tam, gdzie szklane butelki są zakazane.
To je aluminium, to pomalujesz!
Względy techniczno-ekonomiczne najmocniej zachęcają browary do używania puszek, ale nie możemy zapominać też o względach czysto estetycznych, które ważne są dla konsumentów. Kraftowi producenci prześcigają się w oryginalnych grafikach, jakie trafiają na aluminiowe opakowanie. Dla projektujących etykiety artystów, puszka jest materiałem dającym zdecydowanie większe możliwości. Raz, że pucha zapewnia większą powierzchnię do zamalowania, a dwa, że jeszcze można pobawić się fakturami i efektami zestawienia kolorowej grafiki, z barwą i połyskiem puszki.
Możliwości ciekawego udekorowania puszki jest sporo. Puchę można matowić, tłoczyć, malować oraz obklejać etykietą samoprzylepną lub termokurczliwą. Zaletą puszki jest także to, że można ją pomalować praktycznie w całości, co daje ciekawszy efekt, niż fragmentaryczne etykietowanie butelki. Projektując grafikę na puszkę, można pobawić się też jej monochromatyczną powłoką (puszki najczęściej występują w wersji srebrnej oraz czarnej).
Mowa końcowa
Czy przekonaliście się już do puszek? Jeśli nie, to macie jeszcze na to chwilę czasu. Pomimo tego, że browary coraz chętniej sięgają po aluminiowe opakowanie, butelki wciąż będą stać na sklepowych półkach. Zawsze jest dobrze, jak mamy wybór, a zaopatrzone w linie do butelkowania piwa browary na pewno nam go tak szybko nie zabiorą. Z drugiej strony, jak pokazuje doświadczenie Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, puszka jest przyszłością piwowarstwa. Już teraz zdarzają się sytuację, że nie lejąc piwa do puszki, nie sprzedasz ich za granicą.
Czy tego chcemy czy nie, rozpoczęła się era puszki i w kolejnych latach odciśnie ona na rynku swoje aluminiowe piętno. Dla mnie, jej symbolem stało się zapuszkowanie najpopularniejszego pirata kraftu – Rowing Jacka, który patrzył na nas z butelki od 2012 roku. Piwna Legenda z Ale Browaru niedawno trafiła do puchy i wydaje się, że wkrótce dołączą do niego inne kultowe piwa.