Ruszamy z serią wywiadów z blogerami oraz popularyzatorami piwnego kraftu. Serię rozpoczynamy rozmową z Pawłem Paluchowskim oraz Pawłem Barczem z Piwnego Klubu.
Co dobrego piliście ostatnio?
Paweł Paluchowski: A czego to nie piliśmy! (śmiech) Ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie piwa z Browaru Gwarek – Teoria Mętności oraz Mgła Tropików. Bardzo dobre Hazy IPA, które zaskoczyły goryczką, co dziś wcale nie jest takie oczywiste.
Brakuje Wam goryczki w piwie?
Paweł Barcz.: Tak, bardzo, dlatego oba piwa z Gwarka to był strzał w dziesiątkę.
Co sądzicie na temat trendów w piwie? Obecnie, najpopularniejszym stylem wydaje się być Pastry Sour, lubicie?
Paweł B.: Ja się przed tym stylem nie bronię, mogę wypić, ale nie należy on do moich ulubionych.
Paweł P.: Osobiście nie przepadam. Jestem jednak zdania, że na kraft trzeba też patrzeć rynkowo, a jak pokazują piwne imprezy, których też jesteśmy organizatorami, ludzie chcą pić piwa łatwe i przyjemne. Właśnie takie, jak Pastry Sour czy Hazy IPA.
Skąd wzięło się u Was zainteresowanie kraftem, jak to się wszystko zaczęło?
Paweł P.: U mnie zaczęło się to dosyć nietypowo. Na 30 urodziny dostałem 30 piw od swojego przyjaciela i od tej pory jestem już w krafcie obiema nogami. To było 5 lat temu. Wcześniej co prawda próbowałem różnych piwnych stylów, ale to nie była jeszcze ta właściwa przygoda. Zaczynałem od piw goryczkowych, które niezbyt mi smakowały, ale po kilku tygodniach „obycia” z kraftem wszystko się zmieniło. Stwierdziłem, że im bardziej goryczkowe piwo, tym lepiej. Potem przyszedł pomysł założenia Piwnego Klubu. Kiedyś może zdradzę, skąd wzięła się nazwa (uśmiech)!
Paweł B.: Ja piwem interesowałem się już jakiś czas, jeszcze zanim poznaliśmy się z Pawłem. Prowadziłem na Facebooku profil, pn. „Pij z Barczem”. Nie był to profil stricte kraftowy, raczej poszukiwałem czegoś ciekawego w świecie alkoholi.
Jak na siebie trafiliście?
Paweł B.: Paweł pewnego dnia przyszedł do mnie i pokazał mi filmy z festiwali, które nakręcił (prawdopodobnie żelazkiem <śmiech>). Do niczego się to nie nadawało. Stwierdzimy, że potrzebna jest osoba, która stanie po drugiej stronie obiektywu. Tak rozpoczęła się nasza współpraca.
Paweł P.: Dokładnie to było tak, że przyszedłem i opowiedziałem Pawłowi o swoim pomyśle, po czym pokazałem próbki. Paweł popatrzył na mnie i stwierdził: „no nie… chcesz, żeby jakoś to wyglądało?”, po czym zrobił co mógł, poprawił materiał i tak się zaczęło. Dobraliśmy się tak, że każdy jest zadowolony ze swojej roli. Ja jako ten przed kamerą, Paweł – po drugiej stronie.
Paweł B.: Ja po prostu nie mam parcia na szkło (śmiech).
Jaki był Wasz pomysł na Piwny Klub?
Paweł P.: Generalnie, to ja od samego początku chciałem pomagać na piwnym rynku. Nie ukrywam, że obaj mamy spory background biznesowy i chcieliśmy te nasze doświadczenia wykorzystać.
Paweł B.: Wystartowaliśmy, zaprzyjaźniliśmy się z branżą, a zaraz za tym poszła nasza działalność, zakrojona już na szerszą skalę. Zaczęliśmy m.in. organizować Festiwale, które chcieliśmy robić aby pomóc branży i popularyzować kraft.
A propos pomocy. Ostatnie miesiące były dla branży niezwykle ciężkie. Przez okres lockdownu nie działały puby, a browary miały problemy ze sprzedażą. Wy zareagowaliście z pompą, organizując Internetowy Festiwal Piwa. Chcieliście mieć swój wkład w pomoc browarom czy może po prostu brakowało Wam otwartych pubów?
Paweł P.: Powiem Ci szczerze, że ja na początku tego lockdowu to się mocno wkurzyłem. Zdenerwowało mnie to, że wraz z zamknięciem pubów, zamknął się cały kraft. Z jednej strony – rozumiem, w tym okresie wszyscy przeżywali szok, niektórzy depresję, ale z drugiej – była we mnie złość, bo chciałem dalej żyć tym piwem. Stąd pomysł na „odmrożenie” piwnej społeczności. Jadąc pewnego razu samochodem, po prostu przyszła mi do głowy myśl: „Hej, zróbmy festiwal w internecie!”. No i cyk, dziesięć (i pół) edycji minęło jak z bicza strzelił (śmiech). Swoją drogą, cieszymy się, że pomysł się przyjął i inni zaczęli organizować podobne eventy.
Pomówmy o Waszym najszybciej rozwijającym się „dziecku”, czyli Lotnym Festiwalu Piwa, który gości już w kilku miastach Polski. Co ciekawe, są to często niewielkie miasteczka, gdzie scena kraftowa praktycznie nie istnieje. Czy to właśnie popularyzacja piwnego rzemiosła stała za stworzeniem Festiwalu?
Paweł B.: I tak i nie. Na pewno, to o czym mówisz jest jednym z powodów. W wielu miejscach otrzymaliśmy wyraźny feedback, że piwa kraftowego tam po prostu brakuje. Przykładem niech będzie bliska mi Oleśnica pod Wrocławiem, gdzie mieliśmy zaskakująco dobrą frekwencję, pomimo tego, że kraftu tam praktycznie nie było. Po festiwalu, piwa rzemieślnicze zaczęły się w Oleśnicy pojawiać. Misja zakończona sukcesem.
Paweł P.: Tak. Idea Lotnego Festiwalu Piwa zrodziła się jednak wcześniej w głowie Kamila Wysoczańskiego z Craft Event. Spotkaliśmy się w 2017 roku na Festiwalu Piwa i Ogórka w Legnicy (śmiech) i od razu zaiskrzyło! Dziś Lotny Festiwal jest jednym z największych piwnych przedsięwzięć w Polsce, bo trzeba pamiętać, że my co roku organizujemy kilka edycji Lotnego, w różnych częściach kraju. W 2020 miało być ich aż 14, niestety, pandemia zweryfikowała nasze plany. W przyszłym roku wrócimy jednak jeszcze silniejsi! Już dziś mogę zdradzić, że ilość imprez będzie przynajmniej taka sama (uśmiech).
Lotny Festiwal Piwa kierujemy przede wszystkim do zwykłych ludzi, którzy chcą poznać piwa rzemieślnicze i napić się czegoś innego niż dotychczas. Naszą ideą jest nawracanie ludzi na kraft oraz pomoc browarom, aby to piwo na festiwalu faktycznie się sprzedawało. I tak (podobno) jest! Pamiętajmy bowiem, że kraft to nie tylko zabawa, ale poważny biznes, który utrzymuje wielu ludzi.
Czy Akademia Piwnego Klubu również to nawracanie na kraft realizuje?
Paweł P.: Tak, Akademię kierujemy do początkujących piwoszy. Jest to cykl szkoleń, składający się z 5 etapów, od 'Adepta’ po 'Mistrza’. Na pierwszych spotkaniach mówimy o sprawach podstawowych – z czego robi się piwo, jakie wyróżniamy style, z jakiego szkła powinno się konkretne piwo pić. Potem jest degustacja. Serwujemy mocno różnorodne piwa, od Pilsów po dzikusy czy torfy. Chodzi o to, żeby pokazać „dziwność”, „inność” i przekonać adeptów do tego, aby w kraftcie zostali. To też się ponoć udaje.
Ciekawym pomysłem wydaje się też być Lodówka Piwnego Klubu. Powiecie coś więcej?
Paweł P.: I tu znów realizujemy naszą ideę popularyzacji i edukowania. Sprawa jest prosta. Mówiąc językiem reklamy: Prowadzisz lokal gastronomiczny? Sprzedajesz piwo koncernowe? Chciałbyś dorzucić coś ekstra? Daj znać, zajmiemy się tym! W skrócie, stawiamy lodówki z kraftem tam, gdzie jest na to zapotrzebowanie. Można się zdziwić, jak dziwne i małe miasta mają do tego przestrzeń!
Paweł B.: Lodówki to jednak nie wszystko. Zwykle przyjeżdżamy do takiego miasta i dodatkowo prowadzimy akademię oraz szkolimy załogę. To musi być proces, który da efekty na lata.
Oprócz powyższych projektów realizujecie się też w marketingu.
Paweł B.: Tak, to z kolei moja domena. Robimy filmy, grafiki, strony, pomagamy w promocji.
Paweł P.: I żeby było jasne, nie chodzi tu o płatne recenzje, tylko realne działania, które mają przełożenie na sprzedaż. Nie chodzi jedynie o publikowanie treści na blogu (jego przecież czytają głównie nasi rodzice, babcie i znajomi. I to z litości! <uśmiech>), ale dawanie narzędzi, przestrzeni i koncepcji zmian. Mamy dość bogate doświadczenie – ja biznesowe i marketingowe, Paweł – realizacyjne. Droga branżo – zapraszamy do współpracy! (uśmiech).
Od 2011 roku, na sztandarze piwnej rewolucji widnieje hasło: „kraft to ludzie”. Czy po 9 latach, na rynku, który rozrasta się w niesamowitym tempie, kraft wciąż jest ideą czy już bardziej biznesem? Jak Wy to odczuwacie?
Paweł P.: Dla mnie kraft to cały czas pasja, ale pamiętajmy, że funkcjonujemy w branży, a branża z samej pasji piwa nie warzy. Ogromna większość sceny kraftowej to jednak pasjonaci-biznesmeni, którzy mają swoje rodziny, zobowiązania. Jak prowadzi się browar przez dłuższy czas, to nie widzę nic złego w tym aby zarabiać większe pieniądze. Kraft to normalny sposób na życie, pamiętajmy o tym, piwo musi się sprzedać. To rynek weryfikuje jakie piwne style są na sklepowych półkach. Dziś nie ma już prawie Black IPA czy American Stoutów a jest Pastry Sour, dlaczego? Jak na każdym rynku, weryfikuje to konsument.
Kiedyś, z moim dobrym znajomym, który jest w branży od lat, zastanawialiśmy się ilu jest w Polsce beer geeków i doszliśmy do wniosku, że pewnie z kilkuset. Ale zwykłych ludzi pijących piwa rzemieślnicze jest już setki tysięcy i to właśnie ich powinniśmy słuchać i doceniać.
Paweł B.: Dla mnie kraft jest dalej pasją, jednak jak każda pasja generuje koszty. Współpracując z różnymi podmiotami z branży, chcielibyśmy te koszty pokryć a jak coś zostanie, to kupimy nowy statyw, czy mikrofon. Nie żyjemy z tego, chcemy pomagać.
Paweł P.: Piwny Klub to pasja, która daje przestrzeń do robienia biznesu dla innych.
Czym jest dla Was kraft?
Paweł P.: Wspomniałeś slogan „kraft to ludzie”. On jest prawdziwy, ale mi się nie do końca podoba. Ludzie są wspaniali – to prawda, ale rynek rośnie, rozwija się, profesjonalizuje i nie chodzi już tylko o ludzi czy idee. Pojawiają się pierwsze zwady, konflikty, ale zwiększa się też jakość. To normalne, kiedy rynek rośnie.
Czym jest kraft z mojej perspektywy? Ludźmi, kumplami, z którymi nie raz wychylimy po kieliszeczku „białego RISa”, ale jak wspomniałem wcześniej, to również biznes, w szerszym zakresie (poza piwem mamy przecież kraftową kawę, czekoladę, soki). To dobry trend.
Paweł B.: Inna sprawa to zaufanie. My ufamy browarom, a one – chyba – ufają nam (uśmiech). Dlatego też współpraca z Piwnym Klubem jest trochę inna. Najpierw wspomniany przez Pawła biały RIS, a potem pogadajmy o tym, co możemy dla Was zrobić (śmiech).
Sporo jest głosów, że kraft skupia się za bardzo na nowościach, pogoni za trendem, podczas gdy ludzie oczekują dobrych, powtarzalnych piw, które będą dostępne zawsze. Co myślicie o kierunku, jaki obrały browary rzemieślnicze? Czy Waszym zdaniem na rynku są dobre, powtarzalne piwa?
Paweł P.: Są piwa, które według mnie trzymają poziom od samego początku ich warzenia. Przykładem niech będzie Kryształ Łańcuta i Pinty, Pijże z Nepomucena czy kultowy Atak Chmielu, który moim zdaniem mocno się zmienił na przestrzeni lat ale jakościowo wciąż jest na bardzo wysokim poziomie. Nie, żeby to była reguła, ale myślę, że jest wiele dobrych, powtarzalnych pozycji. Współczesny rynek wygląda jednak tak, że nie możesz stać w miejscu, musisz warzyć nowości! Nie tylko poprawne technicznie ale też ciekawe, oryginalne i… sprzedawalne! Stąd trend na „pejstry” i „hejzi” a nie na American Stouty, czy piwa torfowe.
No właśnie, czy w Polsce jest miejsce na browar, który mógłby warzyć jedynie klasyczne style, dedykowane prawdziwym beer geekom? Czy przez te 9 lat piwnej rewolucji dorobiliśmy się klientów-fanów określonego stylu, którzy zwiększyliby sprzedaż klasycznych piw?
Paweł P.: Zaraz zaraz, a czy jest jakiś problem ze sprzedażą klasycznych piw? Otóż nie! No i może zacznijmy od zdefiniowania, co to jest „piwo klasyczne”? Pils, Lager? A może „klasyczne piwo kraftowe” to jednak IPA, bo z takimi głosami coraz częściej się spotykam. Problem jest ze stylami mało efektownymi (Koźlak, Koelsch czy Marcowe) i zbyt efektownymi (torf, dzikusy). Takich piw jest mało, bo się po prostu nie sprzedają. Chociaż, jak pokazuje przykład Trzech Kumpli i Łańcuta – można! Piję do piwa Rauchdoppelbock (podwójny wędzony Koźlak – przyp. red.). Aż ciśnie się na usta: „a na co to komu, komu to potrzebne”? A jednak! (śmiech).
Jakie piwa kupujcie dzisiaj najczęściej? Top 3 styli Piwnego Klubu to…?
Paweł P.: Na pewno American Pils, który jest moim ulubionym stylem, a nie jest obecnie zbyt popularny. Lubię też DDH, ale w wersji West Coast czy Hazy IPA (z goryczką!) oraz Portery Bałtyckie w klasycznym wydaniu. Style raczej niezbyt efektowne, ale nie oznacza to, że nie piję aktualnie popularnych stylów. Pastry Stout? Czemu nie! Uważam, że dodawanie coraz to bardziej zwariowanych dodatków jest ok, pod warunkiem, że piwo się broni.
Paweł B.: Ja lubię 'west coasty’. Jest to jest mój ulubiony obecnie styl. Jeśli chodzi o piwa ciemne, to jestem fanem piw leżakowanych w beczkach oraz Porterów Bałtyckich, ale idących w tę słodszą stronę. Wracając jeszcze do piw jasnych, bardzo lubię też kwasy, ale raczej te klasyczne. Kwaśne, nie słodkie (uśmiech).
Wyobraźcie sobie, że pandemia minęła i wszystko wróciło do normy. Jest rok 2025. Gdzie jest polski kraft?
Paweł B.: Ja liczę na to, że wyjdę z domu, wejdę do pierwszego lepszego dyskontu i będzie tam półka z bogatym wyborem piw leżakowanych w beczkach. Życzyłbym sobie tego, żeby moje ulubione piwa były szeroko dostępne.
Paweł P.: Mam dokładnie takie samo marzenie. Dodałbym jeszcze tak z 5 lub 6% udziału w rynku dla piw rzemieślniczych (aktualnie piwa kraftowe stanowią poniżej 1% rynku piwnego w Polsce – przyp. red.)*
To są oczywiście marzenia, a jak będzie? Kiedyś próbowałem już przewidywać przyszłość i wiele z tych przewidywań się spełniło, np. piwa kraftowe są obecne w dyskontach. Uważam, że niebawem nadejdzie czas przejęć oraz fuzji i w ciągu najbliższych lat tego właśnie będziemy doświadczać. Oby ta konsolidacja dotyczyła kraftu i tylko kraftu, bo jeśli włączą się w nią koncerny, to może być różnie. Uważam, że mamy potencjał. Takie projekty, jak Browar Pinta, czy Browar Stu Mostów są z pewnością gotowe organizacyjnie i biznesowo aby zwiększyć udziału w rynku. Myślę, że w dalszej przyszłości może powstać większy kraftowy gracz, który warząc więcej niż sto tysięcy hekto rocznie, utrzyma jakość.
Paweł B.: Taki polski BrewDog?
Paweł P.: Może nie aż tak, ale w tę stronę. Co jeszcze? Jakość: ona już poszła do góry, a będzie tylko rosnąć. Słabsze browary będą po prostu spadać z rynku, te dobre staną się jeszcze lepszymi. I bardzo dobrze! Zwróć uwagę, jak to się zmieniło – kiedyś wystarczyło uwarzyć jakąś „Ipkę” i już (czasem przypałętała się jakaś wada, małe zakażenie, ale nie miało to większego znaczenia). Dziś jest inaczej. To jakość decyduje o zakupie. No, może jeszcze ładne puszeczki i grafiki (choć moim zdaniem w mniejszym stopniu).
Paweł B.: Nikomu źle nie życzymy, ale myślę, że rynek zweryfikuje poziom browarów oraz jakość warzonego przez nich piwa. Ale to nie wszystko: kolejnym etapem będzie też zwiększanie świadomości konsumenta i – nazwijmy to wprost – lepszy marketing. Mam tu na myśli opakowanie, grafiki, ale również promocję w miejscu sprzedaży, czy filmiki promocyjne w sieci. Sama jakość – owszem, jest najważniejsza, ale bez działań dodatkowych, wkrótce będzie niewystarczająca.
A co Wy będziecie robić w tym czasie?
Paweł P.: Dawać przestrzeń browarom do działań, tak, jak do tej pory, rozwijać swoją wiedzę i być w kumpelskiej relacji z kraftową społecznością.
Paweł B.: No i pić dobre, kraftowe piwo, które kupimy na każdym rogu! A nie, czekaj, to browary nam je przyślą! (śmiech).
Tego Wam właśnie życzę! Dziękuję za rozmowę.
Chcecie więcej?
- Przeczytajcie co o sobie mają do powiedzenia piwowarzy
- Sprawdźcie wywiad z Adrianem Banachowiczem – autorem książki „Domowe Piwo”