Z Karoliną i Kacprem z Piwnej Zwrotnicy miałem porozmawiać o ich słynnych podsumowaniach, które zbierają całą roczną aktywność polskiego kraftu. Powód ku temu był dobry – Światowy Dzień Statystyki, który odbywał się w połowie października. Temat podsumowań się pojawił, ale nie był on najważniejszy. Podczas naszej rozmowy okazało się, że statystyka to wcale nie jest to, czym moi rozmówcy pasjonują się najbardziej i rozmowa skierowała się w stronę podróży. Odpuszczamy więc święto cyferek i skupiamy się na odkrywaniu, smakowaniu oraz poznawaniu świata.
Na początku rozmowy zawsze pytam moich gości o ostatnie, piwne odkrycia. Jak to jest u Was?
Kacper: Hm, nie pamiętam, muszę włączyć Untappd (śmiech).
Karolina: Czekaj, a możemy zrobić lokowanie produktu? (śmiech). Ostatnio największe wrażenie zrobiło na mnie Nitro Beans od Szpunta i Hard Beans Coffee Roasters.
Kacper: O tak! Polecam mocno to piwo. To wynik współpracy z chłopakami ze Szpunta, który jest jednym z pobocznych elementów mojej działalności w branży piwnej. Nitro Beans to kooperacja z opolską palarnią kawy Hard Beans. Jest to Stout z dodatkiem cold brew. Udział kawy w piwie jest dosyć wysoki – do 3 tys. litrów piwa dodaliśmy aż 500 litrów kawy! Z Krzyśkiem Baraboszem (główny roaster w Hard Beans Coffee Roasters – przyp. red.) wyliczyliśmy nawet, że jedna puszka piwa ma tyle kofeiny, co cztery filiżanki espresso lub dwa Red Bulle! Zdecydowanie jest to piwo, które stawia na nogi (śmiech).
Jeśli chodzi o inne piwa, które zrobiły na mnie ostatnio wrażenie, to na pewno był to Doppelbock z nowosądeckiego browaru Trzy Korony. Bardzo przypadł mi on do gustu, tym bardziej, że podwójne koźlaki nie są u nas zbyt popularne.
Karolina: Ja wspominam też jedno piwo z Włoch, gdzie byliśmy na początku roku. Odwiedziliśmy tam browar restauracyjny, w którym z pozoru nie było na kranach nic, co by mnie interesowało. Zamówiłam więc Dry Stouta. I tak, jak zazwyczaj piję piwo wolno, nawet bardzo wolno, bo Kacper w tym samym czasie wypija dwa, tak ten Stout poszedł w 15 minut! (śmiech). Był niesamowicie gładki, kremowy, pyszny. Dla mnie ideał piwa codziennego.
Jak redaktorzy Piwnej Zwrotnicy weszli na tory pędzącego już od paru lat polskiego kraftu?
Karolina: W kraft weszliśmy w zasadzie razem. Wszystko zaczęło się w Krakowie, gdzie chodziłam do szkoły. Kacper, który zaczął poważniej zgłębiać temat piwnego rzemiosła często wysyłał mi zdjęcia piw, których chciał spróbować. Tak zaczęłam odwiedzać sklepy specjalistyczne.
Kacper: Pamiętam ten czas bardzo dobrze. To była jesień, ja skończyłem 18-tkę i chciałem wdrożyć się w rynek alkoholowy (śmiech). Moje pierwsze piwne poszukiwania skupione były wokół piwa marcowego, co zaprowadziło mnie do Strefy Piwa na Krowoderskiej. A właściwie to Karolinę, która odwiedziła sklep w moim imieniu (śmiech). Wkrótce poznałem ważne dla mnie piwa – Odsiecz Wiedeńską oraz Dobry Wieczór z Pinty. Niemałym odkryciem był też pub Biała Małpa, który poznałem podczas wyjazdu na kurs rysunku do Katowic. Sama idea multitapu zrobiła na mnie duże wrażenie, choć wówczas na kranach królowały piwa regionalne oraz czeskie. To był przełom 2012-1013 roku, czyli sam początek piwnej rewolucji w Polsce. Jakoś niedługo potem wpadłem na pomysł aby zapisywać moje przemyślenia i założyć bloga. Na początku były to tylko notatki, potem wciągnąłem się bardziej i zaproponowałem Karolinie wspólne tworzenie bardziej rozbudowanych treści.
Karolina: Już wtedy mieliśmy taki cykl na Facebooku, gdzie raz w miesiącu Kacper wrzucał spis premier. Wtedy to było około 5-10 piw. Samo podsumowanie w formie znanej do dziś narodziło się dokładnie 1 listopada 2014 roku. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy nie warto byłoby zrobić jakichś statystyk z mijającego właśnie roku, już nie tylko na fejsa. Oczywiście, jak nietrudno się domyśleć, nie mieliśmy przygotowanych danych za cały rok. To był świeży pomysł. I tak, od początku listopada zaczęliśmy przeszukiwać profile browarów na Facebooku, zapisując informacje o kolejnych piwach. To było pierwsze podsumowanie jakie zrobiliśmy.
Kacper: Pierwsze podsumowanie nie miało zadowalającego zasięgu. Ten największy przyszedł dwa lata później, w 2016 roku, kiedy roczne sprawozdanie na blogu przeczytało około 25 tys. ludzi. Wynik wbił nas w fotel. Później już się to potoczyło. Podsumowania zdobywały uwagę i zaczęły się do nas odzywać media, nawet te ogólnopolskie. Wtedy nikt nie przygotowywał takich szczegółowych i wyczerpujących statystyk o polskim krafcie. Tak jest zresztą do dzisiaj.
Ile czasu zajmuje przygotowanie rocznego podsumowania? Czy macie opracowany system, który ułatwia Wam pracę?
Karolina: Tak, mam przygotowanych dużo różnych plików w Excelu, gdzie zaprogramowane są rozmaite komendy obliczające. To są proste komendy, żadna magia. Na co dzień praca nad podsumowaniem wygląda tak, że przeglądamy Facebooka oraz wszystkie piwne strony, typu Polski Kraft, Browar.biz, Untappd a także newslettery poszczególnych browarów. To cenne źródło informacji. Nawet chyba zbyt cenne, bo nie wszystkie browary chcą nam takie newslettery wysyłać (śmiech). Potem trzeba te informacje wpisać do wspomnianego Excela, co jest dosyć żmudną czynnością.
Kacper: Z roku na rok zaczynamy robić te podsumowania coraz wcześniej. W ubiegłym roku było to już dwa tygodnie przed publikacją, chociaż, na samym finiszu zdarzyła nam się poważna wpadka. Karolinie padł laptop, na dzień przed publikacją! Na szczęście udało się uratować dysk twardy, ale sama premiera publikacji przesunęła się na 6 stycznia i chyba już przy tej dacie zostaniemy.
Co ciekawe, w tym roku Karolina zabrała się także za aktualizacje podsumowań z lat ubiegłych. Bywa tak, że dopiero po jakimś czasie odnajdujemy zagubione piwa z danego roku, wcześniej o nich nie wiedząc. Zawsze wysyłamy maila do browarów z prośbą o weryfikację naszych zestawień a i tak często okazuje się, że jakieś piwo zostaje przez nich pominięte. Są takie browary, jak np. Wojkówka, który nie prowadzi żadnych zestawień, statystyk. Pozostaje tylko nasz wnikliwy research.
Duży problem mamy też przy różnego rodzaju klonach, np. z Witnicy, Wąsosza czy Browaru Staropolskiego, powielających swoje receptury pod innymi markami. Podobnie jest z piwami turystycznymi, pojawiającymi się w popularnych miejscowościach. Często nie wiemy co to są w ogóle za piwa, przez kogo warzone. Podam przykład. Jest nad morzem marka Bautirius, warzona z Bytowie. I gdyby nie to, że znamy ich piwowara osobiście, to pomyślelibyśmy, że jest to jeden z tych klonów ze zmienioną etykietą. W tym konkretnym przypadku można to jednak liczyć jako nowy browar kontraktowy, ale nie zawsze jest to takie oczywiste.
Oprócz piwnych podsumowań, Wasz blog oferuje też sporo innego, ciekawego kontentu. Jakiego typu materiały lubicie realizować najchętniej?
Kacper: Jakiś czas temu zauważyliśmy, że coraz mniejsze grono osób interesują degustacje, dlatego staramy się tego już nie robić. Teraz każdy opisuje swoje wrażenia na Untappd oraz za pomocą innych aplikacji tego typu. Najchętniej realizujemy podróżniczą część bloga, gdzie jeździmy po świecie a następnie wrzucamy z tych wyjazdów materiały. Ten rok jest akurat mocno specyficzny. Raz, że pandemia, a dwa, że zmienialiśmy miejsce zamieszkania, przez co aktywność na blogu nieco zmalała. Wiosną oraz jesienią zajęliśmy się trochę tematami kulinarnymi, ale robimy też reportaże z wyjazdów do browarów, wydarzeń czy odwiedzanych miejsc. Fajnie przyjął się wpis o Sycylii, w którym przedstawiliśmy opisy ciekawych miejscówek. Oprócz znanych atrakcji, wyszczególniliśmy miejsca z dobrym jedzeniem oraz piwem. Podobny materiał mamy przygotowany o Bari, zamierzamy go wkrótce opublikować.
Planujemy też zrobić piwny przewodnik po Słowenii, czyli naszym ukochanym miejscu, do którego jeździmy jak tylko mamy okazję. Jest tam dużo browarów i piwnych miejscówek, o których chcielibyśmy napisać. Przy okazji, chcemy zachęcić ludzi do odwiedzenia tego wspaniałego kraju, co nie jest zresztą takie trudne, bo jeśli ktoś mieszka na południu Polski, to do Słowenii ma taką samą odległość jak nad Bałtyk.
Jak dobieracie miejsca, które odwiedzacie podczas podróży?
Kacper: Przed wyjazdem zawsze robimy research. Sprawdzamy konkretne miejsca pod kątem gastronomicznym. Szukamy przyjemnych miejscówek na jedzenie i kawę, na piwo i wino. Jeszcze do niedawna było tak, że jadąc za granicę zabieraliśmy ze sobą piwo z Polski, które dawaliśmy do spróbowania napotkanym ludziom. Na przykład gospodarzom domu, w którym nocowaliśmy. To miał być taki miły, lokalny upominek, co uważam, jest fajnym punktem wyjścia do zaprzyjaźnienia się z lokalsami.
Tak było między innymi w Słowenii, gdzie zaraz po przyjeździe udaliśmy się do lokalnego pubu. Tam poznaliśmy właściciela Milana, z którym mamy kontakt do dzisiaj. Milan pokazał nam tamtejszy piwny rynek, dzięki czemu mogliśmy bliżej poznać browar Pivovarna Pelicon, z którym niedługo potem, razem ze Szpuntem, zrobiliśmy kooperacyjne piwo (Gosedalin – podwójne Gose z dodatkiem soli infuzowanej limonką – przyp.red.). Co ciekawe, dzięki właścicielom tego słoweńskiego browaru poznaliśmy Vladimira z serbskiej Dogmy. On z kolei poznał nas z czarnogórzaninem Kočą, z malutkiego browaru Paun.
Z tym miejscem wiąże się zresztą dosyć śmieszna historia, gdyż właściciel zaproponował nam na dalszą drogę piwo. Przyjęliśmy propozycję, po czym Koča przyniósł nam cały keg! (śmiech). Byliśmy totalnie zaskoczeni, ale i serio zmartwieni tym, w jaki sposób to piwo przewieziemy. Przed nami była trasa do Chorwacji, przez Bośnię. Obawialiśmy się, że jak pogranicznicy zobaczą nas z 30 litrami piwa to będziemy mieć problemy. Koniec końców skończyło się na kartonie butelek (śmiech). Część piw wypiliśmy, część przywieźliśmy do Polski, a część…uratowała nam życie!
Jak to? Opowiedz coś więcej.
Kacper: W czasie drogi zabrakło nam paliwa i jeden z napotkanych po drodze Chorwatów poratował nas swoim, za co rozliczyliśmy się w piwie od Kočy (śmiech). Śmiało możemy stwierdzić, że kraft zafundował nam sporo przygód. Dzięki niemu mamy fajne wspomnienia i wartościowe znajomości. Teraz zawsze jak gdzieś jedziemy, czy to w Polskę, do Czech czy do Włoch, to zawsze szukamy jakiegoś ciekawego miejsca z nadzieją na zapoczątkowanie fajnej znajomości.
Karolina: Oczywiście są też takie destynacje, gdzie nie nastawiamy się na piwne odkrycia. Ale jeśli tylko zlokalizujemy w danym kraju jakieś miejsce związane z kraftem, to staramy się tam zajrzeć.
Czy udaje się to za każdym razem?
Kacper: W zasadzie tak. Nawet w polskich górach pojawiają się piwa rzemieślnicze Pinty czy z Browaru Zarzecze, co mnie bardzo cieszy. W końcu jest jakaś alternatywa.
Dzięki naszym podróżom widzimy jaka jest różnica między rynkiem Polskim, a rynkiem zagranicznym, jaką drogę polski rynek musi jeszcze przebyć. Nie z powodu naszego zacofania, to nie tak. Po prostu w krajach pokroju Włoch, Słowenii, Austrii, da się zauważyć, że nie ma tej gonitwy za premierami czy modą. Dla lokalnych browarów ważne jest, aby była stała, dopracowana i jakościowa oferta. Plus zapewniony fajnie spędzony czas przy piwie, bez potrzeby aktualizowania Untappd (śmiech).
Karolina: Zarówno we Włoszech, jak i w Słowenii, króluje regionalizacja. Oni znają swoich klientów, jeżdżą do nich, dowożą im zamówienia. To tak, jakby w Wielkopolsce był browar, który dowozi bezpośrednio do swojego klienta, będąc z nim w koleżeńskich relacjach, na zasadzie: „Cześć, jak się masz, czego sobie dzisiaj życzysz?”. We wspomnianych miejscach browar dociera do swojego klienta dosłownie. I ten klient czuje się przez to zaopiekowany. Jest przyjacielem browaru.
Kacper: To jest kierunek, który powoli też się tworzy w Polsce. Bardzo podoba mi się pod tym kątem rozwój Browaru Stu Mostów, który co prawda ma dystrybucje na całą Polskę, ale działa lokalnie, identyfikuje się z miastem. Podoba nam się ta idea. Fajne to jest również dla samego konsumenta, który może do takiego browaru pojechać i spróbować jego piw na miejscu. Taka lokalna konsumpcja daje o wiele więcej przyjemności.
Karolina: Teraz byliśmy na urlopie na Podlasiu i pozytywnie odebraliśmy to, że parę z tamtejszych browarów dostępne jest praktycznie tylko tam i wypicie ich piwa na miejscu było jedyną okazją do degustacji. Co ciekawe, dostępność tych piw było widać nawet w mniejszych sklepikach. Ciekawe doświadczenie.
Jaki kraj zaskoczył Was najbardziej? Piwem, kuchnią, gościnnością.
Karolina: Czy jeśli powiemy, że jest to Słowenia, to będziemy monotematyczni? (śmiech) W Słowenii podoba nam się to, że jest mocno kompaktowa i można znaleźć tam wszystko, co potrzebne jest do szczęścia. Przede wszystkim – kuchnia, która jest bardzo zróżnicowana i nawiązuje do konkretnego regionu. Jeśli pojedziesz nad morze, to masz klimaty włosko-chorwackie, jeśli na północ – austriackie a jeśli udasz się w okolice Mariboru to czuć już klimat Austro-Węgier. Ten kraj, który powstał na terenach byłej Jugosławii jest zgrabnym zlepkiem różnych wpływów, a zróżnicowana kuchnia najlepiej to obrazuje.
Kacper: Oprócz ciekawej kuchni, w Słowenii podoba nam się otwartość. Słoweńcy to są szalenie przyjaźni ludzie i – co jest wielką zaletą – w zdecydowanej większości mówią po angielsku! Nieważne gdzie jesteś, czy w stolicy czy na wsi, gdzie mieszka 10 osób – zawsze się dogadasz (śmiech). A podczas tych rozmów nie raz usłyszysz zdziwienie lokalsów, że przyjechałeś do nich na wakacje z Polski (śmiech). W Słowenii nie mają za dużo polskich gości. Na ogół rodacy przejeżdżają przez ten kraj bez zatrzymywania się, jadąc do Chorwacji czy Czarnogóry, dlatego my wprawiamy naszych słoweńskich przyjaciół w osłupienie. Dam Ci przykład. Mamy takie miejsce w Mariborze, tuż przy granicy z Austrią, gdzie znamy się z właścicielem sklepu z piwem rzemieślniczym – Andriejem. I za każdym razem staramy się go odwiedzić, co wciąż jest dla niego zaskakujące. Spotykamy się, rozmawiamy, wypijamy razem piwo i jest fajnie. To jeden ze stałych punktów naszych wizyt w Słowenii, tak jak i pivovarna Pelicon w Ajdovscinie, gdzie zawsze goszczą nas Anita i Matej.
Karolina: Podczas jednego z noclegów w tym mieście, jak gospodarz usłyszał że jesteśmy w Słowenii po raz kolejny, na dłużej niż 3 dni, to chciał nam przyznać obywatelstwo (śmiech).
Wiele nie spodziewaliśmy się też po Czarnogórze czy Serbii, a zrobiły na nas duże wrażenie. Przede wszystkim osoby, które tam spotkaliśmy. Podobnie jak w Słowenii, lokalsi bywali mocno zaskoczeni, że ktoś z Polski przyjechał do nich na piwo (śmiech). W Czarnogórze, w Zatoce Kotorskiej, odwiedziliśmy nawet ciekawy browar, który był umiejscowiony w garażu, gdzie szczerze powiedziawszy nie zmieściłby się żaden samochód (śmiech). Jego właściciel sam wszystko zbudował i warzy naprawdę dobre piwa.
Kacper: Pamiętam jak szukaliśmy tego miejsca. Dosyć długo krążyliśmy po okolicy wypatrując browarnych budynków, w zamian za to znaleźliśmy niepozorne drzwi, na których był napis, że to tu. To było połączenie garażu i piwnicy, przedziwne miejsce, ale mimo wszystko jakoś tam funkcjonuje.
Wiem, że ważne miejsce w Waszym sercu zajmują też Włochy.
Kacper: To prawda, jesteśmy fanami Italii, włoskiej kuchni, win, piwa. Tam również mieliśmy parę fajnych przygód. Pamiętam, jak trzy lata temu zwiedzaliśmy Mediolan i na sam koniec dnia, zmęczeni, wylądowaliśmy w Lambiczoonie, czyli znanej knajpce, gdzie serwuje się Lambiki. Dotarliśmy tam o godzinie 18, kiedy lokal był jeszcze nieczynny. Byłem wtedy nieco poirytowany, wiesz, my po całym dniu łażenia, zmęczeni, głodni i nie mogliśmy usiąść w lokalu, który tak bardzo chcieliśmy odwiedzić. Jednak zamiast się umartwiać, porozmawiałem z barmanką, która była już obecna w pracy i koniec końców udało się wejść do środka. Stwierdziła, że skoro aż tyle zeszliśmy aby do nich dotrzeć, to ona otworzy dla nas lokal godzinę wcześniej (śmiech). Szczęśliwi usiedliśmy i zamówiliśmy dwa duże Cantillony. Piwo smakowało tym bardziej, że dotrzeć do tego miejsca nie było łatwo, a jak się potem okazało, powrót był jeszcze bardziej problematyczny. Nie ze względu na wypite piwo (śmiech), tylko z powodu problemów z biletami. Takie historie się jednak wspomina.
Co najchętniej pijecie będąc poza Polską? Czy dostosowujecie alkohol do panujących w danym kraju tradycji? We Włoszech – wino, w Czarnogórze – rakija?
Karolina: Chyba bardziej wina, niż rakija, której nie jesteśmy do końca fanami (śmiech). W Słowenii są na przykład świetne destylarnie ginu, bardzo nam ten miejscowy trunek smakuje. Szczególnie polecamy Bratinov, który można kupić również przez internet. Występuje w wersji czystej oraz z wiśniami. To jest zresztą odkrycie jednych z wakacji.
Kacper: Co do wspomnianej wcześniej rakiji, to w Belgradzie otworzyła się fajna, rzemieślnicza destylarnia. Taki multitap z rakiją, gdzie można spróbować wielu dopracowanych trunków, nie sklepowej berbeluchy (śmiech). Fajnie, że w Polsce również zaczął rozwijać się rynek destylatów, powstają jakościowe wódki rzemieślnicze oraz okowity.
To właśnie kraft wyrobił w nas smak i chęć poszukiwania lepszej jakości. Szukamy jej zresztą również w innych branżach. Doceniamy to, co dzieje się obecnie w kawie – że coraz łatwiej można kupić kawę speciality. Podobnie jest z koktajlami, w które zaczęliśmy się ostatnio bardziej zagłębiać. To, że można mieszać różne rodzaje alkoholi, tworzyć najrozmaitsze kompozycje smakowe jest bardzo satysfakcjonujące! .
Odpowiadając na Twoje pytanie – tak, staramy się pić lokalne trunki. Nawet rakiję (śmiech). Tak było na przykład w hostelu w Belgradzie, gdzie właścicielka obiektu zaproponowała nam po szklaneczce. Wróciliśmy dosyć późno i chcieliśmy iść spać, ale ona, trochę w polskim stylu, na zasadzie „przyjechaliście taki kawał drogi, więc musicie się ze mną napić!” nalegała (śmiech). W takich sytuacjach nie odmawiamy.
Czy przenosicie inspiracje zaczerpnięte z innych krajów do Waszego domu? Gotując potrawy czy dekorując mieszkanie.
Kacper: Kulinarne wątki ze świata w naszej kuchni się przewijają. Ostatnio bawimy się w kuchnię włoską, robimy domową pizzę. Nie dysponujemy co prawda profesjonalnym piecem, ale nam te nasze eksperymenty smakują. Mamy z tego frajdę. Na pewno wątki kawowe są też w naszym domu popularne. O właśnie! A propos kawy, to muszę znów nawiązać do Słowenii (śmiech). Pamiętam, jak wylądowaliśmy w Ljubljanie i poszliśmy do znalezionej przez Karolinę nowo otwartej kawiarni – Crno Zrno. Okazało się, że pracuje tam Kolumbijczyk – Alex, który nie dość, że przeprowadził się do Słowenii, to jeszcze jest fanem Polski, a jego marzeniem jest odwiedzić nasz kraj (śmiech). Alex naczytał się o wielu dobrych polskich kawiarniach oraz palarniach kawy, co go mocno zachęciło do przyjazdu. Poza tym, bardzo chciał zobaczyć nasz Bałtyk, z uwagi na jego temperaturę, gdyż zimne morze było dla niego czymś niecodziennym, atrakcyjnym (śmiech). Przygotowaliśmy mu więc całą listę miejsc, do których warto pojechać i potem faktycznie dostawaliśmy od niego masę zdjęć z wycieczki. Był w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, nad morzem i z tego co nam opowiadał, to nasz kraj zrobił na nim spore wrażenie.
Fajna, inspirująca historia. Jak się okazuje, wcale nie trzeba zjechać połowy świata aby napić się dobrej kawy.
Kacper: To prawda. W ogóle to mamy takie wrażenie, że nie doceniamy tych najbliżej położonych krajów. Weźmy takie Czechy czy Słowację. Ostatnio zachwyciła nas Bratysława, która jest świetna pod względem jedzenia! Chodziliśmy od miejsca do miejsca, to był taki bardziej gastrotrip. Tu dobre wino, tam dobra kawa i świetne, warzone na miejscu piwo. Pozytywne zaskoczenie! Ciekawostką w jednym lokalu były małe tanki, na około 100 litrów, które były bezpośrednio podpięte pod kran. Fajna rzecz.
Karolina: Staramy się jeździć w miejsca, gdzie jest mniej ludzi, szczególnie teraz, podczas pandemii. Lubimy spokój, a niekoniecznie przepadamy za typowo turystycznymi miejscami.
Ponieważ słyniecie z podsumowań, chciałbym na koniec podsumować Wasz dotychczasowy rok. Co w 2020 roku piliście najczęściej?
Kacper: Po raz kolejny muszę zajrzeć na Untappd (śmiech).
Karolina: Dla mnie była to Brauza z browaru Hajer (wiśniowe Gose – przyp. red.) oraz Berliner Weisse w dodatkiem calamansi z Brovcy. Ja w ogóle jestem wielką fanką kwasów i nie ma dla mnie piw „za kwaśnych” (śmiech).
Kacper: Mam! Najbardziej w tym roku smakował mi czeski Zichovec, to na pewno ich piw próbowałem w tym roku najczęściej. Piwem, które bardzo wysoko oceniłem na Untappd, jest też Pilsner Trzebnica z Browaru Cztery Ściany. Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie Rauchdoppelbock, czyli podwójny koźlak wędzony z Łańcuta i Trzech Kumpli. Pijąc to piwo miałem przed oczami obraz dogasającego ogniska, bardzo aromatyczna rzecz! Próbowaliśmy też dużo pastry sour, czyli najpopularniejszego chyba stylu w 2020 roku.
Karolina: Tak, chociaż ostatnio smakują nam już nieco mniej. Mam wrażenie, że poszło to trochę w złą stronę, wiele piw w tym stylu jest mocno przearomatyzowanych. Naszymi ulubionymi są te z serii Deli Store Pinty. Fajne, orzeźwiające. I można nimi przekonać do kraftu osoby niepijące na co dzień takich piw! Tak było z mamą oraz babcią Kacpra (śmiech).
Ulubiony styl piwa w 2020 roku?
Kacper: Ja w tym roku szukam najczęściej rzemieślniczych, dobrych Pilsnerów oraz Lagerów. Dużo próbowaliśmy DDH DIPA, ten styl nam bardzo odpowiada, ale z drugiej strony widzimy, że każde kolejne piwo jest podobne. Nie ma aż tak dużej różnorodności. Z IPA to najbardziej smakowały mi piwa robione na Mosaicu, bo ja lubię klimaty szczypiorkowo-cebulowe (śmiech).
Karolina: Ja wspominam też tego Dry Stouta z Włoch, który był klasyczny, a przy tym bardzo pijalny – takich piw mi brakuje.
Największe zaskoczenie?
Karolina: Obok wspomnianego Dry Stouta, był to Outdoorsman, czyli kwas z jagodami i bananami z browaru Gipsy Hill. Smakował jak kwaśny bobofrut z dodatkiem prażonego banana i przecieru jagodowego. Piłam je w Browariacie aż trzy razy, a ja rzadko piję to samo piwo więcej niż raz (śmiech).
Kacper: Wymieniłbym też browar TankBusters. Piliśmy ich New IPA oraz Orange APA i zrobiły na nas bardzo dobre wrażenie.
Największe rozczarowanie?
Karolina: Jako trend, to na pewno piwa na aromatach, chociaż tak naprawdę to nie mamy nic przeciwko nim. Ważne aby były umiejętnie stosowane.
Kacper: Ja się zawiodłem na premierowym New England IPA Browaru Browarny, w którym wyczułem potężny diacetyl. Rozumiem, że to było jedno z ich pierwszych piw, wpadki się zdarzają, ale zostało to w mojej pamięci.
Dokąd zmierza Piwna Zwrotnica? Jakie macie plany na przyszłość?
Kacper: Chcemy uporządkować nieco pracę, stworzyć harmonogram z kolejnymi publikacjami, zaplanować to, o czym chcemy pisać. Teraz mamy sezon jesienno-zimowy, więcej osób siedzi w domach i przegląda internet, więc będą nowe materiały. Na pewno musimy zaktualizować kilka artykułów, na przykład ten o Gose, ponieważ jest to najwyżej pozycjonowana treść po wpisaniu tego stylu w wyszukiwarkę.
Karolina: Dużo naszych planów i postanowień dotyczy regularności w działaniach (śmiech). Będziemy nad tym pracować.
Kacper: Mamy też parę większych pomysłów, które wymagają wsparcia innych osób, zapaleńców, sponsorów. Mam tu na myśli magazyn o krafcie, ale taki luźny, dla wszystkich, nie tylko dla beer geeków. Wzorem w tym temacie jest włoski magazyn FermentoBirra oraz polskie Wino, z wywiadami, recenzjami i luźnymi, około alkoholowymi tematami. Bardzo chcielibyśmy przygotować jakieś wydawnictwo, niekoniecznie w formie papierowej.
Karolina: I nowy szablon na bloga! (śmiech) To jest nasza największa bolączka, bo sporo rzeczy nam teraz nie gra. To wynika zresztą z naszego…
Karolina i Kacper (razem): Perfekcjonizmu! (śmiech).
Kacper: Mamy jeszcze jeden plan – podsumowanie na zbliżające się 10-lecie piwnej rewolucji. Kraft w Polsce rozrósł się tak szybko i do tego stopnia, że warto to sobie podsumować.
Chcecie więcej?
- Przeczytaj wywiad z Michałem 'Docentem’ Marandą
- Zobacz wpisy Karoliny i Kacpra na naszym blogu! Dowiesz się z nich: Czy piwa bezalkoholowe opanowały rynek?, Jak w ostatnich latach zmieniał się trend piw wymrażanych?, Czy wraca czas lagera? oraz Jak wygląda obecnie trend piw belgijskich?